piątek, 20 września 2019

II Zlot Zabytkowych Szybowców 13-15 września 2019

  96 lat temu , za siedmioma górami, za siedmioma lasami, na wzgórzu Litwinka w Czarnej Górze, nad brzegiem Białki, odbył się pierwszy w Polsce konkurs tzw. ślizgowców(tak wtedy nazywano aparaty służące do latania bezsilnikowego). Były to pierwsze zawody szybowcowe w naszym kraju. Z ideą współczesnych zawodów nie miały wiele wspólnego. Raczej chodziło o to, aby pokazać, że da się u nas latać bezsilnikowo. Do konkursu stanęło 9 statków powietrznych i można przyjąć, że taki imponujący był stan floty szybowcowej II RP na rok 1923.
  Największe osiągnięcie konkursu? Lot ponad 3 min, 20 m zdobytej wysokości  i przeleciane ponad 3 km. Zawody wygrał Tadeusz Karpiński osiągając wymieniony wynik na szybowcu własnej konstrukcji - AKAR.  Co ciekawe, podczas konkursu wykonano prawdopodobnie pierwszy na świecie lot nocny szybowcem (1min 48sek na konstrukcji Jana Kubickiego IKUB 1A).
  To były rekordy naszego kraju w nowej dyscyplinie sportowej. Rekordy świata(bardziej Europy) z roku 1923 to ponad 8 godzin lotu, 546 m wysokości i przeleciane ponad 18 km. Nasze wyniki wypadły blado na tle  "konkurencji", ale najważniejsze było to, że komuś w ogóle się chciało... 
To był ten impuls, pierwszy krok ku rozwojowi i pięknej historii szybownictwa w Polsce.

  W rocznicę tego wydarzenia, koledzy z Aeroklubu w Nowym Targu postanowili organizować zlot zabytkowych szybowców połączony z pokazami lotniczymi. II edycja za nami, a  mi udało się odwiedzić na jeden dzień Litwinkę i zrobić kilka średnio udanych fotek. Klimat imprezy poczułem już 40 kilometrów przed Czarną Górą kiedy spotkałem na drodze ekipę z Mielca. W rasowej Nysce, piloci z Aeroklubu Mieleckiego wieźli na Litwinkę równie rasowy szybowiec PW-2 Gapa. Na miejscu można było zobaczyć kolejne maszyny, które przyprawiają miłośników lotnictwa o szybsze bicie serca :

  • piękne Muchy z Mielca i ich prototypowego Jantara
  • jedyny w Polsce latający SZD-25 Lis z Aeroklubu Ziemi Zamojskiej
  • Muchę Aeroklubu w Nowym Targu
  • Salamandrę Aeroklubu Gliwickiego
  • Fokę Pana Jana Gramatyki
  • Ka-7 pilotów z Aeroklubu Warszawskiego
  • Ka-8 Sławka Siuty i Ka-8 Bartka Ramżyńskiego (AOS Bezmiechowa)
  • Grunau Baby Benvenutasa Ivanauskasa z Litwy
Część z tych maszyn startowała przy użyciu lin gumowych ze zbocza Litwinki, tak jak w pionierskich czasach, i była to chyba największa atrakcja imprezy. Brakowało tylko konika, który wyciągnąłby zmęczonego pilota i szybowiec z powrotem na start. Akcentu historycznego dopełniły repliki myśliwców z I wojny światowej, które zaprezentowali w locie Krzysztof Cwynar i Waldemar Mazera(tak im zazdroszczę tej zabawy,że nie będę się na ten temat rozpisywał). Organizatorzy zadbali również o to, aby pokazać oprócz "staruchów" nowocześniejszą stronę latania. W krótkim pokazie mogliśmy podziwiać demonstrację możliwości najnowocześniejszych szybowców z napędem odrzutowym (Grzeszczykowi się takie rzeczy nie śniły) . W ten sposób, przeciętny widz odwiedzający Litwinkę miał niezła lekcję z historii lotnictwa, na świeżym powietrzu i w pięknych okolicznościach przyrody. 
Formuła połączenia zlotu starych szybowców z pokazami wydaje  się bardzo trafiona, ale jestem pewny, że ta impreza udałaby się nawet w przypadku braku pogody. Ludzie potrzebują się spotkać, porozmawiać i wymienić doświadczeniami. W dzisiejszym, cyfrowym świecie, niektórzy lotnicy mają większy "kontakt" ze swoim hobby na facebooku niż w realu, więc możliwość spotkania w takim gronie jest nieprzeceniona.    

Wniosek po pobycie na Litwince jest jeden - takich imprez jest za mało. Chylę czoła przed  organizatorami. Wiem ile pracy potrzeba na zorganizowanie lotnego weekendu, więc zdaje sobie sprawę z trudów logistyki podjętego przedsięwzięcia. Można śmiało powiedzieć, że jest to impreza dla ludzi z  pasją, od  ludzi z pasją. 
Historia się powtarza - znowu komuś się chciało... W ten sposób mamy w Polsce drugie miejsce, gdzie kultywuje się tradycje startów z lin gumowych i kolejne miejsce gdzie aż pachnie lotniczą sklejką. 

Za rok chcę tam wrócić, ale już nie jako turysta, tylko jako pilot. 

P.S.

Podkarpackie górą. Najmocniejsza ekipa z całej imprezy to Aeroklub Mielecki. Do tego 2 szybowce z Bezmiechowej i  1 ze  Stalowej Woli. Najdłuższy lot wykonał Sławek - świeże uprawnienie do startów z lin i do lotów żaglowych z Bezmiechowej :)














Dodaj napis









































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz